Pytanie o maturę kompetencji xxi wieku… Felieton Roberta Kroola i Ewy Sowińskiej

JAKI WPŁYW MA „MATEMATYCZNY ANALFABETYZM” NA OCHRONĘ DZIECKA PRZED ŻYCIEM?

Kraje naszej postimperialnej części świata dostarczają kolejnych dowodów społecznych, że nie posuwamy się naprzód w kwestii edukacji formalnej.

Raczej obserwujemy, że „edukacja to wynikowa zamożności”, przywołując myśl N.N. Taleba. Każdy powiernik wie, że pęd ku zamożności za wszelką cenę nie powoduje rozwoju „spokoju ducha” u aspiranta, a raczej go degraduje, na korzyść korupcji/uzależnienia: wygodą i luksusem. To wiemy też z historii bogatych rodów.

Do tego stare przysłowie sugeruje, że „truciznę pije się ze złotych kielichów”…

Obecnie mamy bogate zjawisko nadreprezentacji tzw. „guru od edukacji”, zaś cały szereg ekspertów obwieszcza się nimi w mediach społecznościowych, na wirtualnych scenach oraz w dosłownie „kopiowanych tekstach” o tym samym: kompetencjach XXI wieku.

Otrzymujemy szereg bezużytecznych wskazówek i bogatych wyliczanek, a nawet książek, czym winno się charakteryzować nadprzyrodzone objawienie talentu nauczycielskiego oraz wiedzy szkolnej, a czym jest „jajo dinozaura”, czyli edukacja klasyczna…

Coraz częściej zastanawiamy się więc, czy zanurzony w swej codzienności zawodowej rodzic może jeszcze odróżnić długodystansowe mistrzostwo edukacji klasycznej – szachy, kultura, sztuka i matematyka – od objawienia „sprintu wariata w 7 zaleceniach na Facebooku lub na Linkedin”? Intrygującą odpowiedź w związku z tym dylematem proponuje prof. dr hab. Jan Fazlagić z Poznania: „[…] swoisty „duch błogiej/idealistycznej niewiedzy” pobrzmiewa w mediach społecznościowych, a co jakiś czas odbywają się debaty o potrzebach zmian w polskiej oświacie… Brylują w tych debatach osoby, które często nie mają związku z oświatą i nie stykają się z »typowymi« polskimi uczniami ani nauczycielami. Obserwuję ten rodzaj oderwania od rzeczywistości, czasami, gdy przedstawiciele uczelni wypowiadają się ex cathedra o potrzebach zmian w oświacie, a nie znają zupełnie treści podstawowych tekstów przepisów o prawie oświatowym, nie wiedzą, czym jest organ prowadzący i Kuratorium Oświaty, itd. […]”.

Pozostaje nam więc jeszcze kwestia istotna, jaką podkreślił francuski pisarz i poeta Edmond Jabès: „[…] zapytano rabina: – Po czym poznać, że ktoś jest mistrzem…?
– Po kolejności pytań – odparł rabin…”.
Pójdźmy więc po trudnych pytaniach w trudnej kolejności.

Pytanie 1. Czy wskazywane trendy i nowoczesne strategie mogą być ukrytą ideologią…?

Obserwacja współczesnej ekonomii „nabyj – użyj – wyrzuć” doprowadziła szereg ośrodków badawczych i edukacyjnych do zatrzymania się nad zjawiskami bezwiednego oszustwa konsumentów oraz marnotrawienia zasobów naturalnych i inwestowania w tzw. wyznawców. Na tę chwilę rzucają się w oczy nie tylko skutki, ale równie ważne są skrywane przyczyny tych zagrożeń dla naszej przyszłości, a są to sprawy kompetencyjne:
• brak umiejętności długofalowego myślenia i analizy konsekwencji międzypokoleniowych,
• brak poczucia wspólnoty i solidarności ludzkiej.

Można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z coraz bardziej popsutym światem i bezradnym rozglądaniem się za nie do końca oczywistym „serwisantem” dla tej usterki. Promocja samobójstw i depresji nigdy nie miała się tak dobrze, jak obecnie. Stada wyznawców zawłaszczają transmisje
danych o tych zjawiskach i kreują się na ośrodki wiedzy o ich faktycznych przyczynach, wskazując kolejne wyliczanki zaleceń, pchających młodzież i opiekunów w objęcia „wyuczonej bezradności” i intratnego pozowania na wrażliwe ofiary… „Chrońmy dzieci przed życiem” – ta strategia ww. wyznawców wyraża się już w codzienności młodszych pokoleń trendem niepokojących zestawów spłaszczonych, wyrywkowych przeżyć spod znaku „do pierwszego bólu i odpuszczam”. Bo życie jest zbyt trudne już – w szkole. W tym wtórują im niektórzy rodzice, uważając, że cały ten brak „czegoś tam” to nie ich sprawa i obowiązek, by się angażować w swój rozwój, lecz nauczycieli, szkoły, systemu, rządu i UE. Za radzieckiej komuny w krajach Europy Środkowej widoczne było podobne zjawisko, opierające się o wszechmogących „ich”, którzy robili i mogli wszystko. Ten rodzaj religii – oni mogą, my
nie – zawsze miał się więc dobrze, niezależenie od sytuacji ideologicznej i majętności samych wyznawców…

Statystyka coraz dobitniej pokazuje nam stan umysłu tysięcy studentów, absolwentów: o wszystkim słyszałem, znam mnóstwo fajnych ludzi, jednak niczego nie umiem sam wymyślić ani sam zrobić… Skala osób powyżej 40 roku życia, uświadamiających sobie „brak sensu w dotychczasowym życiu”, jest tu adekwatnym papierkiem lakmusowym.

Pytanie 2. Czym są jawne skutki tych ukrytych ideologii?

Nadmiar – powierzchowność – jednorazowość.

Dostrzeganie przejawów inicjatywy obecnie zasadza się na wątpliwych w skutkach, acz bardzo popularnych – fałszywie dodatnich projektach – jak np.: zróbmy kampanię w mediach społecznościowych w związku z ochroną drzew, zamiast reklamy. W ostateczności zróbmy zrzutkę na zasadzenie 500 drzew i zwrócimy uwagę na ślad węglowy naszego produktu. No i pokażmy jeszcze wdzięczne nam dzieci…

Ten nieoczywisty typ gospodarki popularnej/powierzchownej wywołuje obecnie już ważny objaw u blisko połowy społeczeństwa pod hasłem „niedotyczyzm”, ale i równolegle „niezdecydowanie”. Rzecz w tym, że to ostatnie staje się wręcz strategią życiową. Zaznaczanie w rozmowach konsultacyjnych i diagnostycznych opcji: „nie wiem/nie mam zdania” lub „trudno powiedzieć” zbliża się już do 50% obecności w odpowiedziach wobec ważnych życiowo pytań, a w tym istotnych wyborów i decyzji… Tak też 50% rodziców, jakich zniechęcamy w rekrutacji do naszego liceum, to osoby, które mniej lub bardziej otwarcie oczekują, iż: ktoś za ich dziecko się nauczy, zrobi wynik i projekty, a nawet zda maturę. A ponieważ rodzice płacą z góry, to zabezpieczą oni wszystkim stronom stosowną motywację… Swoją drogą, to bardzo odkrywcza opinia o rzeczywistym postrzeganiu misji prywatnych placówek edukacyjnych w Polsce.

Pytanie 3. Jaki wpływ mają ww. objawy na edukację…?

Naszym zdaniem – osób tworzących Radę Programowo-Naukową i zaplecze kadrowe www.LOL1.pl oraz www.lifeskills.pl – edukacja przyszłych pokoleń jest wartościowa, jeśli zasadza się na trzech filarach:
• wrażliwości na wspólnotę ludzką, tę mikroekonomiczną, na jej konkretne potrzeby i problemy – przeciwieństwo to mamienie wyznawców ideologią wpływu na wielkie sprawy makro,
• mądrości wobec uznania rzeczywistego wpływu dzisiejszych decyzji na „jutro” i naszą przyszłość w tym miejscu, na konsekwencje dla naszej małej ojczyzny w regionie – przeciwieństwo to mamienie wyznawców ideologią, że wszędzie jest super, tylko u nas słabo, więc trzeba wyjechać,
• realnie dotykających przeżyciach edukacyjnych, tu i teraz, rozwijających kompetencje emocjonalne, społeczne, nie tylko intelektualne – przeciwieństwo to mamienie wyznawców, że Japonia i Finlandia wiedzą lepiej, co dla nas lepsze w sprawie edukacji.

Rozstajami tych filarów są trendy, głosy i postawy wobec edukacji, dotyczące testomanii oraz zaliczania tzw. wiedzy, a raczej recytowania i popisowego odtwarzania uprzednio spreparowanych formuł. Ich transmisja i komercjalizacja doprowadza obecnie do karykaturalnych hybryd ww. filarów edukacji:
• psychozy wyniku, czyli kultu ideologii zysku, rankingów oraz oportunizmu,
• skolonizowanych pozycji i ustawień psychicznych, powodujących trwałe oczekiwanie wyznawców na decyzje i wskazówki z góry (szkoła, system, rząd, UE, ONZ, WHO…),
• spłaszczonych, asekurowanych pseudoprzeżyć, projektów i ruchów rekonstrukcyjnych, stwarzających powierzchowny, kruchy oraz ułudny sens życia, pracy i nauki.

Pytanie 4. Czy szkoła, uczelnia, szpital oraz transport publiczny muszą być dochodowe…?

Przy braku kontrargumentów obserwujemy finalnie nacisk na tzw. dochodowość (mylony nierzadko z użytecznością) edukacji, tym samym coraz częstsze pomylenie ról: nie rodzic, a klient. Nie uczeń/student, a beneficjent. Nie kooperant, a podwykonawca i sługa. Rozpowszechniona ideologia, że „wszyscy jesteśmy czyimiś klientami”, spowodowała u szeregu osób (nie tylko wobec biegłych rewidentów i pedagogów), problem z szacunkiem do drugiego człowieka i żądanie ślepej usłużności oraz poddaństwa, za wszelką cenę, pod groźbą pokuty finansowej i potępienia moralnego przez tzw. profesjonalne standardy – za cenę braku fundamentalnego szacunku, a tym samym nadmiaru pogardy. Marzenie o takim społeczeństwie, artykułowane przez zastępy kapłanów i ich wyznawców, zaczęło się nam objawiać w szkołach i na uczelniach od dłuższego czasu. Nazywamy to klientozą. Ważniejsze być może w związku z tym od pytania, czy szkoła i uczelnia mogą być dochodowe, jest pytanie: jaki to będzie miało koszt społeczny…? A jaki sens dla zdrowia psychicznego społeczeństwa…? I co my sobie wyhodujemy z ten sposób?

Recz w tym, że te pytania nie są mielone w dyskusji publicznej, a należy przypomnieć, że fundamentem kluczowym dla medycyny, energetyki, obronności, gospodarki, kultury i sztuki jest po pierwsze edukacja. Edukacja nie tylko młodych pokoleń, ale i tych starszych. By nie popaść w obsesję kupowania wyników za wszelką cenę lub w „elitarny sport” części wyznawców, czyli eksport młodzieży jako „obywateli wielkiego świata” za granicę. Uwagę zwraca również naszym zdaniem mocno podejrzana, bo powierzchowna retoryka, że edukacja ogólnokształcąca nie jest przydatna w nowoczesnym świecie korporacji. Te ostatnie coraz częściej nie tylko przejmują zasoby uczelniane, ale i dyktują tendencyjny pogląd na temat dochodowości, wartości i znaczenia filarów edukacji, agresywnie zawłaszczając wolność dyskusji publicznej plastikowymi PR-owymi tekstami i reklamami zgodnymi z przyjętą polityką kolonialną: mamić i ogłupiać, aż sami się okłamią…

Pytanie 5. Do czego prowadzą ww. antytrendy i jak wpływają one na edukację wyznawców…?

Naszym zdaniem skracają drogę – mamiąc zyskownością i dochodowością – prowadzą na „śmietnik rozsądku”. Linearność tego zjawiska oraz niestety promocja wiary w tak powierzchownie pojmowaną edukację prowadzą do zachowań przypominających zjawisko „uzależnienia alkoholowego”. Osoba uzależniona jest przekonana, wierzy, że alkohol rozwiąże wszystkie jej problemy… Aż się nie stoczy. Statystyka coraz dobitniej pokazuje nam stan umysłu tysięcy studentów, absolwentów: o wszystkim słyszałem, znam mnóstwo fajnych ludzi, jednak niczego nie umiem sam wymyślić ani sam zrobić… Skala osób powyżej 40 roku życia, uświadamiających sobie „brak sensu w dotychczasowym życiu”, jest tu adekwatnym papierkiem lakmusowym.

Pytanie 6. Czy tzw. postęp technologiczny jest szansą na zbawienie w tej sytuacji…?

Jak zauważył Lew Wygotski w okresie międzywojennym XX wieku, technologie kształtują kulturę… Jednak obecne technologie spłaszczają nie tylko kulturę, sztukę, ale co kluczowe – obraz rzeczywistości! Niejednokrotnie go wypaczają, zastępując kultem daru, fantazji o tym, jak powinno być w życiu albo urojonymi wytycznymi, co powinniśmy dostać od rzeczywistości. Jak zauważa prof. Hausner: „[…] wszechobecny oportunizm prowadzi do niestabilnej współzależności, gdzie nie ma równości stron. Ta zależność nie buduje relacji, lecz ją redukuje i spłaszcza… w imię czyjegoś zysku”. I nad tymi beneficjentami warto się gruntownie zastanowić, bo ich nazwisk nie znajdziemy w CRBR…

Pytanie 7. Czym winien być, a czym jest „egzamin dojrzałości” w ujęciu edukacji przyszłości?

Na to pytanie będziemy chcieli odpowiedzieć podczas Kongresu OEES7 w listopadzie 2022 w Krakowie. Zapraszamy, albowiem robimy to na co dzień!

 

Komentarz Ewy Sowińskiej
Edukacja ku przyszłości woła o działanie

Zaproszona do dwugłosu z Robertem Kroolem chcę mocno podkreślić trzy kwestie przez niego poruszone. A to dlatego, że to już ostatni dzwonek, by potraktować edukację poważnie i zająć się rozwiązywaniem realnych problemów, a nie bez końca je diagnozować i omawiać.
Potrzebujemy odwagi nie tylko w myśleniu i dyskutowaniu, ale przede wszystkim w działaniu. Think tanki to za mało. Za mało przy skali problemów, z którymi przychodzi się nam mierzyć i tempie, w którym zakorzeniają się i rozrastają, siejąc spustoszenie w umysłach zarówno edukatorów, jak i edukowanych. Potrzebujemy „do-tanków”, które do diagnozy dołożą receptę i konkretne działania.

Kwestia pierwsza
W 100 procentach zgadzam się ze stwierdzeniem, że zagrożeniami dla naszej przyszłości – nie tylko zresztą w kontekście edukacji – są:
• brak umiejętności długofalowego myślenia i analizy konsekwencji międzypokoleniowych,
• brak poczucia wspólnoty i solidarności ludzkiej.

Nie bójmy się edukować ku przyszłości. Odpowiedzialnie i empatycznie. Z myślą o drugim człowieku i w duchu wzajemnego szacunku. Niech drogowskazem będą nam słowa z listu otwartego pracowników Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego do Premiera i Prezydenta RP: „Edukacja nie polega tylko na przekazywaniu wiedzy, ale także na budowaniu kultury dialogu oraz wpajaniu zasady szacunku dla każdego człowieka. Poszanowanie ludzkiej godności i różnorodności, przekonanie o równości wszystkich w prawach i obowiązkach oraz wrażliwość na krzywdę drugiego człowieka to wartości fundamentalne…”.

Kwestia druga
Skończmy z:
• psychozą wyniku, pozycji w rankingu,
• oczekiwaniem na instrukcje, sztywnymi programami (i zasłanianiem się nimi).
Zadbajmy o godność, szacunek, zaufanie, zdrowie psychiczne. Na złożonej z tych wartości „glebie” wyrośnie i zakwitnie edukacja prawdziwie użyteczna – kształtująca umiejętność czerpania z bogactwa różnorodności, myślenia pytaniami, wyciągania wniosków i szukania rozwiązań. Bez czekania, aż „samo się rozwiąże” albo przyjdzie „ktoś-kto-wie-lepiej” i zdejmie odpowiedzialność. Jak mówił Nelson Mandela: „Edukacja jest najpotężniejszą bronią, której możesz użyć, aby zmienić świat”.

Kwestia trzecia
Pomylenie ról, o którym pisze Robert Krool, zabija – dające w procesie edukacji najlepsze efekty – wspólnotę i zaangażowanie. „Nie rodzic, a klient, nie uczeń/student, a beneficjent. Nie kooperant, a podwykonawca i sługa. Rozpowszechniony pogląd, że wszyscy jesteśmy czyimiś klientami, spowodował u wielu osób problem z szacunkiem do drugiego człowieka”. Dodałabym jeszcze „nie nauczyciel/mistrz, a wykonawca zlecenia”. Takie podejście powoduje nie tylko problem z szacunkiem. Żądanie od innych „usłużności oraz poddaństwa za wszelką cenę” zabija otwartość, kreatywność, poczucie wspólnoty – również tej rozumianej jako wspólnota odpowiedzialności nie tylko za los przyszłych pokoleń, ale i tych obecnie kształtowanych, i tych powoli ustępujących z pozycji pierwszoplanowych ról. Edukacja ku przyszłości to wspólne zadanie i wspólna odpowiedzialność – rodziców i uczniów, dyrektorów i nauczycieli. A także otoczenia szkoły – decydentów, środowisk kultury, biznesu, organizacji pozarządowych. Receptą jest
wspólne zaangażowanie w działanie. W myśl słów Benjamina Franklina: „Powiedz mi, to zapomnę. Naucz mnie, to może zapamiętam. Zaangażuj mnie, to się nauczę”

 

Źródło: https://oees.pl/wp-content/uploads/2022/11/OEES_2022_OEM_7_www.pdf

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sprawdź nasze najnowsze wpisy